[marggarita75] Trzeci dzień po operacji – jest cudnie

Zaczęłam trzecią dobę po operacji. W nocy mam problem ze spaniem – bolą mnie mięśnie podtrzymujące kręgosłup od leżenia na plecach. Wstałam po piątej, toaleta, samodzielnie kawa i z powrotem do wyrka.

Staram się wstawać co dwie godziny. Pierwszy moment po podniesieniu jest ciężki – blokuje oddech i mowę ale po chwili poruszania się mija. Jeśli chodzi o brzuch kompletnie nic mnie nie boli. Opracowałam sobie technikę podnoszenia by nie napinać mięśni brzucha i jest super.

Daje się nawet moment posiedzieć, wykorzystuję to na umycie się przy umywalce.

Chwilami męczy mnie kaszel, córka przyniosła mi z apteki Thiocodin ale boję się wziąć, napisze chyba do doktora. Na razie ratuję się popijaniem z kubka niekapka i wstrzymywaniem, chodź momentami kończy się łzami.

Odpięłam pas i młoda zrobiła fotki. Zachwyciła się moim nowym brzuszkiem, jednak sito z przed operacji było wstrętne nie tylko dla mnie. Po odpięciu pasa okazało się, że podkładka z gazy przykleiła się lekko do plastra na bliźnie. Przeciekło trochę krwi. Chyba wczorajszy dzień był zbyt intensywny.

Umówiłam się dzisiaj z chirurgiem na 28-go czerwca na zdjęcie szwów i kontrolę rany. A do tego czasu leżę, odpoczywam, nadrabiam naukę i lekturę 🙂

Znalazłam jeszcze jedną fotkę – ze szpitala z drenami i w seksownych pończoszkachObrazekObrazekObrazekObrazek

Reszta już dzisiejsza.

[kashmer] Dzień trwogi – wystający szew…

Trochę przerwy było. Ale oczywiście jak zawsze jest co napisać.
Zeszły mi strupki juz ze szwu pod brzuchem i oczom moim ukazała się piękna końcówka szwu rozpuszczalnego, która wybiła się elegancko na zewnatrz, zabierajac mi calkowicie radosc z zycia, osaczajac moje mysli. Od razu napisalam do dr. Furmanka, a ten jak zwykle zaraz mi odpisał. I dzieki mu za to, bo nerwy mam ogromne. A wyglada to tak:

20130622-082815.jpg
Po lewej ze strupkiem, a po prawej kiedy odpadł.

Dziś lecę wiec do chirurga. A w glowie mnostwo obaw. Ze bedzie bolec, bo w koncu to szew wewnetrzny, ze jak pociagnie to wyrwie i zostanie przetoka, ze zacznie sie to paskudzic, a tak dobrze bylo do tej pory…
Dzisiejsza noc spalam bez pasa, na plecach, bo rowniez zaczelam sie denerwowac, ze skora sie zaczyna marszczyc w tym miejscu. Ale przez noc sie rozprostowalo. Chociaz tyle. Marszczy sie wiec od siedzenia, bo ostatnio duzo przesiaduję i mniej leze. Od tygodnia tez rozładowuje i ładuje zmywarke, moze dlatego? No alez ile mozna lezec i nic nie robic:(
Juz niedlugo rąbnie miesiac, wiec tez trzeba wracać do normalności, poza tym jak jeszcze dlużej bede odpoczywac, to ja wroce do pracy, a mąż pojedzie prosto do wariatkowa;)
Notabene we wtorek wyjeżdża służbowo w delegacje, wiec przejde chrzest bojowy.

Odezwe sie po wizycie…. Boje sie panicznie.
A. Tak mi odpisał dr. Furmanek:

prawdopodobnie chodzi o szew rozpuszczalny, ktory dostal si na powierchnosc skory w miejscu blizny, polecam odwiedzic chirurga i szew usunac. Po usunieciu bedzie potrzeba aplikowac na to miejsce przez kilka dni masc dezynfekcyjna, jak na prz Betadine, dziurka napewno sie zagoji.

Z powazaniem

MUDr.D:Furmanek

[marggarita75] Już po i w domu

Przepraszam, że dopiero teraz ale tablet mnie pokonał.

Wróciłam dzisiaj, więc pierwsza relacja w pigułce.

Wtorek wieczór docieramy do hotelu Steel w Trzyńcu. Hotel to wieżowiec w centrum miasta. Pokój na 7 pietrze, z balkonem, podwójnym łóżkiem i częścią salonową. Łazienka bardzo ładna, czyściutka. Zdjęcia załączam skromne gdyż korzystałam z ostatnich przyjemności 😉

Koszt za dwie osoby ze śniadaniem 1470 koron plus 100 za parking.

Rano wyruszamy do szpitala. To od hotelu niecałe 4 km.

Na miejscu bardzo się przydaje kartka ze wskazówkami autorki bloga. Trafiam bezbłędnie tam gdzie trzeba. Wszyscy bardzo mili, zarówno personel jak i napotkani pacjenci. Pierwszy minus to konieczność czekania w poczekalni ambulatorium na miejsce na oddziale. W sumie ponad 3 godziny. Wreszcie dostaję łóżko i spotykam się z doktorem. zapada decyzja o samej plastyce bez liposukcji. Jestem druga w kolejce, planowo jadę na salę operacyjną o 18.

Parę minut po 18 ruszamy. Ostatni widok to anestezjolog stojący nade mną z maską. Przebudzenie ok. 23 nieprzyjemne z uwagi na przerwany fajny sen. Puszcza narkoza i boli. Dostaję zastrzyk i śpię z przerwami na wymianę drenów.

Rano po śniadaniu pierwsza próba wstawania. Jest koszmarnie, nie robię ani kroku. Mam problem z oddechem, jest mi niedobrze. Zaczynam mieć obawy, że będzie problem z uruchomieniem się. Jednak przy każdym kolejnym wstawaniu jest co raz lepiej. Kubek niekapek z polecenia kashmer świetnie spełnia swoją rolę. Siostra mówi, że mam napisać o tym kubku na forum 🙂

Druga doba wypis. Idę na zmianę opatrunku i wyjęcie drenów. Nieprzyjemne. Widok brzucha wynagradza cierpienia – gładki, płaski, bez rozstępów. Nie pamiętam takiego u siebie. Doktor się śmieje z mojego zachwytu. Mówi, że zabieg był bardzo rozległy, nadmiar skóry był ogromny i mięsień również był do zszycia. Umawiamy się, że szwy z pępka ściągnę u siebie.

Dostaję antybiotyk i leki przeciwzakrzepowe. Wychodzę.

Podróż ciężka w tym upale ale da się żyć.

Czuję się nieźle, chodzenie w zgarbieniu bardzo męczy. Opracowałam mycie na siedząco, na stołeczku przed umywalką górę i pod prysznicem dół.

Podsumowując – warto było. Będąc przekonanym do zabiegu da się wszystko wytrzymać. Łączny koszt operacji 4300 zł.

Jutro zrobię fotki brzuszka a teraz kawałeczek hotelu i widoku z jego balkonu.

ObrazekObrazekObrazek

[kashmer] Fotki kolejne brzuszka

Korzystam z ciszy, bo nasza marggarita75 właśnie w Czechach i czeka na zabieg, biega robi badania i się przygotowuje do zabiegu i chcę jej oddać pierwszeństwo na blogu teraz:)

Dodam, że już się prostuję i ciągnie coraz mniej. Właściwie normalnie zaczynam chodzić. Zalecenia – nie dźwigać! I tego się trzymam:)

Dołączam ostatnie fotki mojego brzuchala, wczorajsze:

20130619-105010.jpg

20130619-105028.jpg

[marggarita75] Grzecznościowo z własnym „fartuszkiem” ;)

A więc dołączam…
Korzystam z zaproszenia kashmer by na jej blogu podzielić się wrażeniami z mojej operacji. Połączył nas dr. Furmanek i chęć dzielenia z innymi doświadczeń z zabiegu. W końcu każda z nas ma inny próg odczuwania bólu, inne ciało, inaczej może wyglądać gojenie ran.
Godzina zero jutro. Dzisiaj wyruszam wieczorem do Trzyńca, gdzie zarezerwowałam pokój w hotelu Steel. Rano o godzinie 8 mam się stawić w ambulatorium chirurgii plastycznej. Postaram się uwiecznić hotel na paru fotkach i opisać jego standard.
Wszyscy pytają mnie, czy się stresuję. Otóż nie. Czekałam na możliwość zrobienia tego zabiegu wiele lat. Dziś mogę sobie na niego pozwolić i nie ma we mnie zawahania. Mam kilka obaw czy wyniki robione na miejscu w szpitalu nie wykluczą mnie z operacji, czy niemiłosierny upał jaki mamy obecnie da się przeżyć leżąc plackiem w grubym, ciasnym pasie. Ale nawet przez sekundę nie przeszła mi przez głowę myśl, by zrezygnować.
Dołączam zdjęcia poglądowe znienawidzonego „fartuszka” i mam nadzieję, że będę mogła się podzielić dobrymi wieściami 🙂

IMAG0067 IMAG0069 IMAG0070

[kashmer] 4 tydzień po operacji

Z uwagi na fakt, iż już mogę się normalnie kąpać, czuję się lepiej, jeszcze kaszlę, to wrzucę fotki jak to wygląda zaraz po kąpieli.

Mam nadzieję, że to będzie lepiej wyglądać:) Już nie mogę się doczekać, żeby szwy zbledły.

Czuję, że ciągnie skóra, jakby było jej za mało aby się wyprostować.  Oczywiście wiem, że z każdym dniem wszystko się zmienia na lepsze. Jeszcze tydzień siedzę w domu i potem ruszam do pracy. Powinno być już dobrze:)

Jedyne co mnie męczy nadal, to kaszel, po którym czuję prawy mięsień prosty, jakby ulegał lekkiemu skurczowi. Ale nie boli:)

Oto fotki:

IMG_5567

IMG_5568

IMG_5570

IMG_5572

IMG_5573

IMG_5575

IMG_5577

IMG_5579

IMG_5580

[kashmer] Zdjęcie opatrunków- wizyta u chirurga

Jestem juz po wizycie u lekarza chirurga w Lux-Medzie.
Zerwał plaster z brzucha z zaskoczenia, czymś mnie tam zagadał i mach!
No i zero krwiawienia i bólu. Blizna czysta, ładna. Żadnych rozejść i bliznowców. Powiedział, że już moge chodzić bez plastrów, normalnie się kąpać. Muszę nosić pas tak do półtora miesiąca. Tyle też zalecił spania na plecach, jeżeli wytrzymam. Ale mam nie leżeć na brzuchu. Oczywiście wytrzymam spanie na plecach, bez dwóch zdań. Powiedział, że na noc mogę smarować szew linomagiem i tyle. Kiedy spadną strupy, tak mniej więcej za dwa tygodnie- trzy dobrze włączyć maść Contractubex. Potwierdził, że to bardzo dobra maść. Potwierdził również, że gojenie się rany zalezy od uwarunkowan biologicznych i tendencji do bliznowców. Powiedział, ze jezeli rana sie ma sie rozejsc to i tak sie rozejdzie i nie ma na to siły. Zastanawiam sie zatem, czy własnie zaklejenie plastrem w poprzek nie zatrzymałoby rozciagania grzbietow rany jednak.
W każdym razie plastry zdjęte, podkładka bandażowa pod pas zostaje i tyle. Do domu:)
A oto fotki:

20130615-160647.jpg

20130615-160659.jpg

20130615-160714.jpg

20130615-160728.jpg

Dodam na koniec: po powrocie do domu zakleiłam szwy, bo podrażniam je przy chodzeniu. Na noc posmaruję linomagiem:)

[kashmer] Choroba…

No i stało się. To, czego się obawiałam…

Dwa dni temu wieczorem skoczyła mi temperatura, około 39 stopni, ból gardła. Pod ręką tylko wycofany Fervex, bądź aspiryna, która rozrzedza krew… No i wieczór, misiek zmęczony jak cholera, padł na kanapie już o 18:00… wiec gonienie go do apteki odpada.

Z zimna myślałam, że oszaleję, przedłużałam moment wzięcia leku, jednak nie dało się. Łyknęłam w końcu jedną aspirynę bayerowską i położyłam się do łóżka pod kołdrami i kocami… W nocy włączyłam płukanie gardła co 2 godziny (i tak mała się co tyle budzi).

Następnego dnia rano wszystko zeszło niżej. Zamiast gorączki zaczął się kaszel ciężki do odkrztuszania… No i meczę się z nim. Przez to cały czas czuję mięśnie brzucha, bo co 20 minut kaszlę… Podświadomie bez przerwy myślę, jaki to będzie miało wpływ na gojenie i czy nic się nie stanie. Dobrze, że jutro mam wizytę u lekarza, który mnie obejrzy…

Wczoraj mąż objeździł 3 apteki w pobliżu za plastrami… O matko, strasznie ciężko je dostać O ile z tymi opatrunkowymi nie ma problemu (pępek, ślady po liposukcji), to ten elastyczny na bliznę to już ciężej. A lepiej jednak mieć taki niż opatrunkowy, bo dobrze trzyma grzbiety szwu i nie pozwala im na jakikolwiek ruch.

Myślę, że napiszę już dopiero jutro po wizycie u lekarza, dam również foty blizny bez opatrunku. Boję się cholernie, że te moje kaszle popsują efekt gojenia się….

A tak z ciepła herbatą ląduję w łóżku i syropem na kaszel pod ręką…

[kashmer] Szwy, blizna pod brzuchem – początki pielęgnacji

A więc tak.

Poczyniłam przygotowania nt. zbierania wiedzy odnośnie dbania o bliznę pooperacyjną, a w tym wypadku mam do wyboru długi poziomy szew pod brzuchem, z tyłu malutkie po liposukcji oraz pępek. Zbieram informacje, napisałam do dr. Furmanka, nie wiem czemu mam to szczęście, ale doktór na wszystkie moje maile odpowiada w ciągu 3 godzin. Tak więc mam już od niego odpowiedź. Jednocześnie mój stały informator odnośnie spraw medycznych, członek rodziny również został „pociągnięty” za język i konfrontuje swoją wiedzę z chirurgami plastycznymi:)

Na początku należy pamiętać jedną rzecz. Operacja. Ona zawsze niesie ze sobą ryzyko złego gojenia się ran. Dlatego tak ważne są wytyczne pooperacyjne. Odpoczynek miesięczny to mus i przymus. Z licznych forum naczytałam się takich rzeczy, że mózg staje, że dziewczyny tydzień po operacji brały kąpiel w wannie, że sprzątały mieszkanie, odkurzały, chodziły na zakupy po centrach handlowych, zrywały opatrunki, zdejmowały pas, spały na boku i cały prawie wachlarz zachowań. To potem przeradza się w posty typu „a mnie się źle goi”, „mam wysięk z rany” itp. Decydując się na tego typu operację naprawdę należy sobie zorganizować prawie miesiąc lenistwa. Wiem, że to ciężkie, że praca wzywa, wiele z nas ma różne zawody… Mój również do lekkich nie należy. Jednak trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie, żeby to wszystko w łeb nie wzięło. Oczywiście pomijam tendencje do bliznowców które są genetyczne (warto zrobić wywiad, popatrzeć na mamę, tatę, siostrę, jeżeli przeszli oni w życiu jakieś operacje i mają blizny). To oczywiście nie jest regułą, że jeżeli mama ma tendencję do bliznowców, to Ty też będziesz mieć. Ryzyko ich wystąpienia natomiast rośnie. I nie prawdą jest to, że na gojenie i kształt rany pooperacyjnej ma wpływ TYLKO jej pielęgnacja. Dodatkowo należy pamiętać, że (same to zaobserwujecie, a większość z Was już zauważyła), że nie każda z dziewcząt, które przeszły operacje plastyczne brzucha jest taka sama. Każda blizna jest inna. Jedna wyżej, druga niżej, jedna bardziej zakrzywiona, jedna spoczywa na kościach biodrowych, druga je omija w górę itp. Od tego również zależy gojenie. Plus zachowania każdej z nas po operacji, czy wstaje nie powodując napinania skóry, czy prawidłowo nosi pas. Do tego wszystkiego dochodzi oczywiście prawidłowa pielęgnacja blizn, gdzie na początku, przez pierwsze tygodnie należy ranę dezynfekować (np. octeniseptem) i nakrywać opatrunkami nie pozwalać jej na działanie siły odśrodkowej, czyli rozciągania skóry w miejscu zszycia powłok skórnych. Tam musi być stabilnie. Więc po operacji lekarz zakłada plastry, które oddychają na ranie – w moim przypadku jest to omnifix.

Dodatkowo ważne jest znalezienie lekarza, dobrego lekarza, do którego udawać się co jakiś czas, nawet pro-forma. Dla świętego spokoju, już pomijając fakt, że coś nas niepokoi. Lekarz od razu wie, czy wszystko jest ok, patrząc na konkretną bliznę jest w stanie zaproponować ewentualną zmianę leczenia, podpowiedzieć maść. Odradzam wczytywania się w fora. Widziałam posty dziewcząt, gdzie naprawdę coś się działo z brzuchem, wystąpiło zasinienie i zamiast natychmiast udać się do lekarza szukała pomocy na forum. Nie neguję przydatności forum, ale np. jak z tysiąca stron postów, czytając kilkudziesięciu permutacji wpisów, kilkudziesięciu, czasem setek kobiet, mających różne stadia gojenia się rany – znaleźć ten jedyny sposób dla siebie? Ja jestem daleka od tego typu posunięć. Oczywiście możecie się ze mną nie zgadzać, to tylko blog. U mnie na razie się wszystko odbywa ksiażkowo. Nic nie boli, zmieniam pozycje (siedzę trochę, postoję), w większości leżę (tylko na plecach) i odpoczywam.

Dźwięczą mi słowa dr. Furmanka, kiedy powiedziałam mu, że do 16 czerwca jestem na zwolnieniu: „Proszę w tym czasie tak ze trzy razy dziennie się przejść po mieszkaniu”. Trochę to chyba dmuchanie nanzimne? Kurczę, a ja w zasadzie więcej, dużo więcej łażę. I byłam pewna, że mogę próbować chodzić na spacery do parku! Ale coś w tym jest. NIE i już:)

Dr. Furmanek napisał mi w odpowiedzi:

u nas najwiecej sie uzywaja masci Contractubex albo Dermatix, ktorych mozna kupic w ktorejkolwiek apotece. Jesli sa blizny zupelnie zagojone, dezynfekcji nie trzeba. Masci albo plastry silikonowe aplikuja sie w ciagu 2-3 miesiecy po operacji, wg. potrzeby dluzej.

Słowa jednego z lekarzy, do którego napisałam:

Lepiej odkażać początkowo ranę –np. octeniseptem , natomiast plastry, opatrunki stosuje się wg zasad fizyki : w poprzek rany- tj jakby ściągając brzegi rany kolejnymi przylepcami do siebie a nie wzdłużnie- czyli zakrywając i nieco drażniąc ranę i zciągając do siebie mechanicznie oba „szczyty”rany, co powoduje,że łatwiej rozchodzi się ona na boki na długości.

W związku z powyższymi informacjami, udaję się do lekarza chirurga w Lux-Medzie w tę sobotę o 13:00 (tam mam abonament), aby ten nauczył mnie samej zmieniać opatrunek (jak kleić, czym kleić) oraz mi go oczywiście zmienił. Dodatkowo mam zamiar chodzić na wizyty co najmniej raz na tydzień teraz, a jak już pasa nie będzie to raz na dwa tygodnie i zmniejszając częstotliwość.

Także spokojnie, to nie takie straszne. Należy tylko czuwać i od razu reagować, jeżeli coś wydaje nam się nie tak.

Będę sukcesywnie dodawać treść do wątku.

[kashmer] Pierwsza kąpiel

Więc tak. Zrobiłam to. Odważyłam się na zdjęcie pasa raz przed lustrem to i poszłam na żywioł, wlazłam pod prysznic.
Najpierw (mam brodzik dość głęboki) położyłam na dno brodzika matę antypoślizgową, zeby nie fiknąć oberka. Pod brodzik dywanik, żeby wychodząc również się nie rozłożyć.
Po zdjęciu pasa delikatnie wlazłam, bez prostowania się całkowicie, w takiej pozycji lekko schylonej. Woda – nie za gorąca, ale też nie za zimna. I dalej szampon, mydło. Oczywiście z nerwów złapałam odżywkę do włosów, zamiast szamponu:)
Nie stałam pod strumieniem wody, najpierw się namoczyłam, umyłam a potem spłukałam. Ot i wszystko. Ale chyba ważne są własnie te rzeczy:
– nie poślizgnąć się
– nie stać pod strumieniem wody dłużej, niż wymaga to spłukanie (notabene pozycja średnia, odpada wyciąganie łap wyżej po mydlane rzeczy, więc szybko się chce wyjść)
– po wyjściu osuszyć się ręcznikiem bez wycierania i od razu założyć pas

Plastry na swoim miejscu, nie odkleiły się, więc nie będę ich odklejać.
Chwila konsternacji, bo patrząc na pas nagle straciłam pewność jak go założyć:))) Ale ok, ten co dają w Czechach jest wyraźnie profilowany, a rzepy zapina się z prawej na lewą. Blondynka;)
No i teraz się położę, odpocznę.
Jestem czysta od stóp do głów:))

PS. Kąpiel 15 dnia po operacji to moim zdaniem dobry termin. Wcześniej naprawdę czułam, że jeszcze nie jestem gotowa na zdjęcie pasa. Pokrywa się to w 100% z tym, co mówi dr. Furmanek. Kiedy powiedział, ze w weekend mogę próbować się umyć, mówił to bez przekonania. Kiedy po prostu powiedziałam mu, że rozumiem, że myśląc, że jestem kobietą, to muszę się umyć, ale ja chcę wiedzieć, kiedy on będąc na moim miejscu poszedłby pod prysznic od razu odparł – poniedziałek, a najlepiej wtorek. Więc słuchanie go ma sens. Wcześniej po prostu się podmywałam albo nad brodzikiem nachylona myłam górę nad pasem, nie zdejmując go.

W takim razie i pas będę nosić półtora – dwa miesiące, a spać na plecach półtora miesiąca licząc od operacji.

[kashmer] Zdjecia na stojąco bez pasa

No.
Odważyłam się wstać bez pasa i podejść do lustra.
Brzuchal okropnie pognieciony z uwagi na ściśniecie. Cały czas owinięty i rozpinam tylko na smarowania maścią, o ktorej pisałam wczesniej. Więc przepraszam za nieapetyczne zdjęcia:)
Dzis mam zamiar wejść pod prysznic:) pewnie sie zmyja zabrudzenia i sie troche wyprostuje skora. Wtedy tez pstrykne foty. Na razie wrzucam te. Kurcze. Moglabym wlasciwie chodzic bez pasa. Nic nie boli, ciagnie duzo mniej. Ale wiem, ze musi sie wszystko w srodku poukladac do nowego, mniejszego domka:)
Dodatkowo kiedy zaczne juz normalnie funkcjonowac, zaczne napinac miesnie. Na zdjeciach stoje normalnie, nie wciagam brzucha. Ot tak:)
Ale fajnie:)

20130611-075646.jpg

20130611-075703.jpg

20130611-075717.jpg

20130611-075731.jpg

No i takie male porównanie

20130611-095423.jpg

[kashmer] Spokojny dzień przemysleń

Siedze wlasnie sobie nad poranna kawa. Dom pusty.
Polatalam troche po forach.
Trafilam na wątek, gdzie dziewczyny skarza sie na Furmanka, odnosnie operacji piersi, ze wyskoczyly nierownosci, ze cos jakby poszlo nie tak, nie po ich mysli ( chyba ze trzy osoby).
Mysle, ze na taka ilosc operacji, ktore sa tam wykonywane to nie ma znaczenia. Oczywiscie zadna kobieta nie chce byc na tym miejscu. Ale kazda operacja niesie za soba ryzyko. A to wszystko jest naprawde wpisane w te operacje. Mysle, ze po prostu brak jest u nas mowy i uswiadomienia kobiet, czym jest naprawde wstawienie implantow… Czytalam rozne fora, glownie zagraniczne przed podjeciem decyzji, bo tak jak juz pisalam w innym poscie- u nas w Polsce to nowosc. To duzo pieniedzy i maly odsetek kobiet stac w ogole na takie operacje. Mozna rzec, ze raczkujemy w tym temacie. Medycyna rowniez idzie do przodu z kazdym dniem, Mentor jako firma wciaz pracuje nad jakoscia implantow. A za granica tego typu powiklania o ktorych mowa na forach u nas to niestety codziennosc. Czesto kobiety przechodza kolejne operacje poprawienia umiejscowienia implantow, zmiany ksztaltu bo po ulozeniu okazuje sie, ze organizm nie reaguje „ksiazkowo”. Stad moja decyzja, ze nie poddam sie operacji powiekszenia biustu, chociaz sadzac po tym jak ladnie u mnie sie wszystko goi, moglabym miec duze szanse na powodzenie zabiegu. Poza tym operacja brzucha jest mniej ryzykowna i jedna na cale zycie. Implanty trzeba wymieniac. Niezaleznie od tego jakie sa dobre, bo z kazdym rokiem wzrasta ryzyko jego uszkodzenia, pomimo tresci na stronie Mentrora, zapewniajacych o wspanialym wyborze produktu itp.
Wazne sa rowniez zalecenia przed i pooperacyjne. Jezeli wszedzie mowi sie o niepaleniu przed i po operacji- to sie nie pali. Jezeli mowa, ze na czczo to na czczo. I to juz od dnia poprzedzajacego operacje po 18:00 tylko pic wode. Od rana w dniu operacji najlepiej nie pic i nie jesc. To ma ogromny wplyw na narkoze. Sama widzialam jak dziewczyny wymiotuja, bo np. pily wode na dwie godziny przed operacja. Odliczam oczywiscie predyspozycje organizmu. Bo takowe rowniez sa. Dodatkowo, jezeli mowa o tym, ze nosimy pas przez CONAJMNIEJ miesiac po operacji, to znaczy, ze nosimy a nie czasem tak a czasem tak. Jezeli nalezy spac na plecach to spimy na plecach- chocby nie wiem co. Wytrzymalam dwa tygodnie, wytrzymam kolejne dwa- trzy. I nie ma bata. To jest klucz do sukcesu. Jezeli mam sie nie przemeczac, to leze i pachne chocby nie wiem co. Jestesmy dorosle i rozmawiamy z mezami co ich czeka. Moj łyka dzien za dniem, ze musi robic wiekszosc. Dopiero wczoraj wstawilam pranie, pomoglam mu je powiesic siedzac. I nie chodzi o to, ze jestem nierobem. Ale wiem, ze niestosowanie do wytycznych moze sie zemscic.
Sam lekarz powiedzial, ze jezeli moge tak sobie pobimbac te trzy tygodnie to mam to zrobic. I robie, choc czasem juz mam cholerna ochote wziac moje laski na rece, przytulic. Moge siadac juz nirmalnie uzywajac miesni brzucha, ale tego nie robie. Oszczedzam. Cwiczenia po dwoch- trzech miesiacach. Koniec kropka.

[kashmer] Dzień obiboka.

Dziś mam totalnego lenia. Po wczorajszym dniu i jeździe na niewygodnych fotelach (nie wiem, jak moj maz jezdzi swoim autem)- dzis mam dosc. Moje niestety sie popsuło i czeka na obfitsze czasy finansowe. A kasa poszla na lifting- oczywiscie moj:)
Az mi wstyd, ale leze a moj M od rana zapyla. Zrobił sniadanko juz bardzo rano. Wspomne, ze najwiekszy winowajca, drugi wypychacz mojego brzucha budzi sie o 5 i stawia na nogi cały dom. Nie zwleka ani chwili. Pierwsza czynnoscia bowiem jest albo oprożnianie szaf, albo składanie autografów na scianach czym popadnie. Pierwsze pierworodne bylo nadwyraz za to spokojne. Teraz wiem czemu. Jest nagroda? Musi byc i kara. Za odpoczynek przy pierwszej myszce- odrabiam przy drugiej podwójnie…
Wracajac do tematu brzucha. Wczoraj kichnęłam pare razy, ucieszona, ze brzuch pracuje, ze moge juz prawie normalnie sie unosic- dzis z lekka pokutuje. Na domiar wszystkiego wczoraj w drodze powrotnej chcielismy zahaczyc zarąbistą knajpke w Cieszynie- „u Czecha”. Miałam ochote na piwko beczkowe, tamtejsze zarcie. Ul. Sejmowa 4/4, ale trzeba udac sie w dół kostka brukowa, bo wejscie z boku budynku. Postawilismy auto kolo kosciola, przeszlismy jakies 400m. To dosc sporo na mnie, bo łażę nadal pochylona. Ledwo doszłam. A tu zonk. Zakmnięte. Otwieraja o 15:00 a my bylismy po 12…. Besens. Nawet obiad jem kolo 13:00. Przyszło wracać do auta. Sajgon. I znów niewygodne siedzenia. No i to kichanie. Po drodze chyba z 10 razy kichnęłam…
Jeszcze wczoraj wieczorem wydawalo mi sie, ze miesnie jakby teochę spuchły i czuje je jak pręgę od przepony w dół. I znów uczucie przecwiczenia sie. Szwy na miesniu raczej nie poszły. Nawet nie wiem jaki byłby tego objaw. Czasem jakby drętwienie koło pępka, ale pewnie sie wszystko uklada i nie ma co dramatyzować. Jakby sie cos stalo- bolałoby. A tak bola plecy od cholernych siedzeń. W sumie przejechalam wczoraj 9 godzin w samochodzie.
Sama nie moge sie doczekac efektu..

A M juz odkurza:))
Sprzątnął kuchnie, nadzoruje dzieciaki, zaraz polozy małą spac. Jestem w raju:)

Poniżej kilka zdjęć.
Brzuchal pogniótł sie od leniuchowania pod pasem. Mocno go sciskam z uwagi na to kichanie. Powinnyście dojrzeć taką małą wypukłość, nad plastrem na pępku. To się pojawiło po wczorajszym dniu:( ale nie boli.
Zrobiłam zdjęcie dziurek po drenach. Nie wygląda to apetycznie za co przepraszam, ale tak czy inaczej pewnie i tak jesteście ciekawe jak wygląda wszystko dokładnie. Nie moge się doczekac kiedy opatrunki nie będą potrzebne. A kiedy? Kiedy same odpadną przy którymś tam myciu się. Mam ich w każdym razie sama nie zmywać.
Patrzcie więc:

20130608-130930.jpg

20130608-130948.jpg

20130608-131032.jpg

20130608-131051.jpg

20130608-131103.jpg

[kashmer] Zdjęcie szwów

20130608-112727.jpg
Właśnie wracam ze Szpitala od dr. Furmanka.
Przyjął mnie koło 10:00. Nie wzielam zadnych papierów, wypisow ze szpitala jak ta trąba i bałam się, ze bedzie problem. Ale wjechalam na 3 pietro, poszlam do punktu przyjec chirurgii plastycznej i okazalo sie, ze karta moja na mnie czeka uszykowana i wystarczyl dowod osobisty.
Dr. Furmanek kazał na siebie poczekać jakies 20 minut. Po czym zszedł z oddziału gdzie był i przyszedł do mnie.
Weszlam do gabinetu, on i pielegniarka usmiechnieci od ucha do ucha, przywitali sie ze mna. No i wyladowalam na kozetce. Zdjeto pas.
Potem doktor zerwal tasmy na szwach. Troche krwi polecialo w miejscach, gdzie sie oderwaly strupki. Nic nie bolalo. Od razu zdezynfekowal. Tu juz poszczypalo troche i potem tez. Nastepnie zdjal szwy z pepka. Pokazal mi go. Na razie go nie czuje. Nie rozumiem jak wyglada. Jest mocno splaszczony pod wplywem pasa. Napewno nie jest taki jak byl przedtem- brzydki i rozciagniety.
Potem usiadlam bez pasa. Pierwszy raz widzialam brzuchal jak siedze kiedy tak sobie swobodnie opada. Jest mala oponka koedy siedze, ale jest to spowodowane:
1. Rozciagnieciem skory po ciazy
2. Rozejsciem miesnia- wiec i zawartosc sie rozrosla. A teraz wszystko wepchniete pod pas. I tak koedy stoje nie moge sie wyprostowac, bo mam wrazenie, ze nie starcza skory. 🙂 Ponoc to normalne.

Dalej zdjeto szwy z tylu od liposukcji. Tu tez sie ladnie goi. Za miesiac powinnam dostrzec efekt. Reszta szwów jest rozpuszczalna.

Zalecenia:
– wykapac sie pod prysznicem we wtorek -środę.
– pas jeszcze miesiac nosic
– oszczedzac sie porzadnie
– nic nie dzwigac
– zadnej sauny, basenow i innych oczywiscie
-nie lazic za duzo przez tydzien
– powoli sie prostowac za jakies pare dni

[kashmer] Tydzień za mną

Dziś jeszcze lepiej się czuję. Myślę, że niedługo mąż będzie mógł odsapnąć. W piątek zdjęcie szwów. I rozmowa z Furmankiem:)
Wczoraj byłam u swojej lekarki, zaufanej po zwolnienie. Dostałam dwa tygodnie, więc byczę się do 16 tego. Potem wracam do pracy.
Moja Pani Doktór obejrzała brzuszek, powiedziała, że dobrze się goi. Ponaciskała tu i tam, wykryła stwardnienia dwa nieznaczne pod skórą w miejscu gdzie były dreny. Powiedziała, że to krwiaki pod skórą. Żeby nie powstały zrosty (chyba dobrze zdozumiałam), to dała maść. Smaruję się od wczoraj i serio czuję, że dziś są mniejsze. Oto maść:
20130605-084120.jpg

To taki żelik. Nic nie szczypie, w ogóle go nie czuć.
Lekarka pochwaliła moją decyzję. Stwierdziła, że decyzja doskonała, bo sama operacja przepukliny faktycznie nie ma sensu. Dobrze, że mogłam połączyć ją z plastyką.
Dziś wyglądam tak:
20130605-084358.jpg20130605-084409.jpg20130605-084421.jpg

20130605-084444.jpg

20130605-084452.jpg

Chodzę znacznie sprawniej. Leżę już normalnie na plecach, nie muszę miec juz podłożonych poduszek pod plecy. Nogi mam zgięte, jeszcze nie mogę rozprostować. Śpię nadal z poduchą pod kolanami. Ale wstaje szybko, używam już teochę mięśni brzucha. Dziś nawet wydmuchałam nos. Nie bolało:)

Ps. Pozdrawiam gorąco Was dziewczyny, które są tutaj ze mną i czytają wypocinki!:)

[kashmer] Rozważania o cyckach

Oczywiście cały czas się zastanawiam nad cyckami. Nie mam dużych, dwie ciąże za sobą. Nie jest źle, ale chciałoby się mieć lepiej.
Z jednej strony czytam wypowiedzi, że kobiety są zadowolone z efektów świeżo po operacjach, a z drugiej badania w USA, w których piszą, że niestety pierwszy okres paru lat po operacjach biust w zasadznie nie doskwiera, a problemy pojawiają się po upływie 5 lat. A już w okolicach 6,7,8 lat występują u 80% kobiet, które poddały się operacjom powiększenia biustu. U nas to dość młode operacje, nie mogę znaleźć nigdzie tak naprawdę wypowiedzi dziewczyn, które zrobiły sobie takie operacje właśnie ok. 5-10 lat temu… Stąd panika…
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nauka idzie do przodu, implanty są coraz lepsze itd. Jednak to nadal silikon, który kiedy wycieknie do organizmu (a podobno to naprawdę dość spory procent po latach) może wyrządzić ogromne spustoszenie…
Mowi sie, ze są implanty dożywotnie. Mentor nawet ma ograniczoną gwarancję. Ta jednak bardziej polega na wymianie zepsutego, wadliwego implantu i też nie zawsze… Ciężko mi się zdecydwać, bo zwyczajnie się boję. Co z tego, ze przez 3 lata będzie dobrze, jak potem kiedy się wszstko zacznie psuć, boleć, bede przechodzić kolejne operacje i już nie będzie to samo…
Mało tego, dane odnośnie procentów są dostępne na stronach usa, u nas jeszcze nikt takich badań nie robił.

Tutaj na przykład można troszkę się dowiedzieć o powikłaniach: beautywpolsce

a więcej, dużo więcej TU – najbardziej przemawia do mnie zapis:

All breast implants will eventually break, but it is not known how many years the breast implants that are currently on the market will last. Studies of silicone breast implants suggest that most implants last 7-12 years, but some break during the first few months or years, while others last more than 15 years.

powikłania itd: TU

Mnie to faktycznie ruszyło. I teraz serio się waham, a nawet bardziej na nie. Myślę, że kilka lat i w Polsce też zacznie się sporo dziać odnośnie nieudanych operacji piersi, które w zasadzie w większości na początku wydają się udane.

To obce ciało w organizmie, więc pomijając fakt, że organizm w wielu przypadkach próbuje je wydalić sam, to ciągnąc dalej rozważania – występowanie różnego rodzaju powikłań jest naprawdę częste… I co wtedy? Dziś mam lat 35, a za 6-7 lat będę miała po 40tce. Już inne ryzyko pooperacyjne. Jeżeli coś się stanie z implantem i trzeba będzie go wyjąć, to co, wsadzą mi dreny i hulaj do momentu otrzymania nowego? Wszakże warunki gwarancji są proste – najpierw zwróć stary uszkodzony implant a potem dostaniesz nowy. A to miejsce puste organizm będzie próbował załatać na „własną rękę” – płynami. Nie jestem medykiem z wykształcenia ale naprawdę mam sporo obaw. Czy to wszystko jest tego warte, żeby parę razy się powypinać przed lustrem bądź na plaży?

Mój samiec przecież mnie akceptuje taką jaką jestem. Hajtnął sie z laską, która ważyła 52 kilo, mogła spać w słomce. Potem po ciąży żył z 90 kilową słonicą. Potem znów trafiła mu się szczupła laska, potem znów kolejna ciąża i słonica, choć trochę w mniejszym rozmiarze wróciła. Dodatkowo z niskim zawieszeniem, szorująca brzuchem po piasku. Dziś brzucha nie ma. Może ważne, żebym po prostu była i nie zadręczała się obsesją małych cycków. W końcu tyle z nimi przeżyłam i nie narzekałam na brak amantów w swoim życiu…

Kolejnym „ale” staje się akceptacja ewentualnych wkładek. Do tej pory miałam małe, uprawiałam sporty, biegałam, biłam się itd. I nagle kiedy coś mnie zacznie ograniczać – przeszkadzać, co będzie? Może nie przyzwyczaję się do rozmiaru B-C? Do końca będzie mi towarzyszył lęk leżenia na brzuchu, lęk o implanty, że się przedziurawią? Każde ukłucie w cycku a ja  już u lekarza? Czy takie życie chcę? Czy chcę zwiększone ryzyko raka? I wszystko to, by tylko ładnie wyglądać? Nie za próżne to? W końcu jestem matką dwójki dzieci. To im powinnam poświęcić siebie. A gdy zrobię sobie cycki cały czas będę uważać tarzając się z nimi po podłodze, żeby mi nie zrobiły krzywdy. Baa, pewnie tarzać się przestanę w ogóle. Tak mi się wydaje, że właśnie tak bym zaczęła życ. W trwodze…. Oczywiście najpierw byłaby radość. Jednak wszystko cieszy na początku, potem juz dociera waga podjętej decyzji i kiedyś przychodzi wypić nawarzone piwo.

Ciekawa jestem, co powie dr. Furmanek na operację piersi. Naprawdę bardzo mnie ciekawi jego podejście. Podejrzewam, że spłaszczy wypowiedź, że ryzyko zawsze jest. I tyle:) Niemniej jednak mnie to ciekawi, czy przyzna jak wiele powikłań niesie za sobą taka ingerencja w ciało.

Ale nie wszystko stracone. Jest jeszcze taka metoda, która wydaje mi się ciekawa – o tutaj. Strona przypadkowa, chodzi mi o metodę:) Co prawda wielkich rezultatów to ja tam nie widzę:( Może z biegiem czasu pojawi się jakaś kolejna, mniej inwazyjna niż implanty metoda…

Chyba kupię sobie za rok Macbook Air, zamiast cycków:)))

—————-dodany————–

Oczywiście zapomniałam napisać, co dr. Furmanek powiedział na temat cycków – dziękuję za przypomnienie agii

A więc tak. Spytałam się go o znane powikłania, powiedział, że poważnych nie zna, a jeżeli były to znikome. Potwierdził potrzebę wymiany implantów nawet wcześniej niż 10 lat, jeżeli nic się nie dzieje, a kobieta bada się co najmniej co roku. Rozumiem oczywiście, że chirurg plastyczny nie powie „tak, oczywiście jest dużo powikłań, które jeżeli już wystąpią to zagrażają życiu pacjentki” – to jego chleb powszedni. Potem zadałam mu pytanie, że gdybym była jego żoną to czy by mnie zoperował. No i tu się chwilę zawahał i uśmiechnął. Powiedział jednak, że jeżeli byłoby mi to potrzebne do szczęścia, to chyba tak. Dalej dodał, że to decyzja indywidualna kobiet. Spytałam się, czy wie o badaniach jakiś przeprowadzanych tu w Europie odnośnie statystyki powikłań implantów. Powiedziałam o badaniach w stanach. Zgodził się ze mną, że owszem, zamożne kobiety w Polsce mogą sobie pozwolić na lepsze czuwanie nad implantami, niż takie, które ciułają kasę i nagle całą wydają na piersi i potem już nie mają na badania specjalistyczne, leki itd. Jednak nie za bardzo rozszerzony został temat. Ogólnie lekarz stwierdził, że nie miał powikłań, nie przypomina sobie bardzo poważnych powikłań. Powiedział, że Mentor nie rozlewa się do organizmu nawet w chwili pęknięcia, bo ma kilka warstw… (ja jednak czytałam, że nie ma warstw, ale specjalny żel, który niby nie wędruje po organizmie, a warstwy mają implanty gorszej jakości…). Gdzieś na forum, chyba właśnie beauty jest wątek kobiety (w dziale prawnym), gdzie porusza temat pękniętego implantu. Pod względem prawnym nie fajnie to wygląda:(

[kashmer] Dzień siódmy.

Już tydzień po operacji.

Czuję znów poprawę. Każdego dnia przed snem poprawiam pas, na nowo go ściskam i chyba to gwarantuje samopoczucie dnia kolejnego. Sińce po liposukcji schodzą. No w sumie nie mają wyjścia. W związku z tym opuchlizna schodzi i pojawia się nowy kształt bioder.

Mięśnie brzucha po kichnięciu jakby mniej bolą. W zasadzie już mogę podnieść się z łóżka bez problemu sama. Najbardziej doskwiera niemożność chodzenia wyprostowanej, w zasadzie ten fakt mnie najbardziej męczy, prócz leżenia ciągle na plecach. Rano mam problem z oddychaniem, bo w nocy leżąc cały czas na plecach nie wiem co się dzieje, ale jakby objętość płuc malała. Kiedy się budzę pierwsze kilka oddechów wręcz swędzą w środku, więc wydaje mi się, ze muszę się rozruszać dla swojego zdrowia. Nie pachnie mi to niczym dobrym, w końcu płuca też źle znoszą takie leżenie kilka godzin praktycznie bez ruchu…

Chodzę jak już wspomniałam zgarbiona. W moim przypadku nie ma mowy aby wyjść z domu, może każdy ma inaczej. Z uwagi na fakt, że nie używam mięśni brzucha – te na plecach naprawdę bolą. Nie  dźwigam nic. Nie chcę potem żałować.

Ale już siedzę normalnie. Popijam kawkę z rana:)

[kashmer] Dzień szósty

Dziś jakby lepiej. Już wiem co robić aby nie kichać, drapanie w gardle ratuję kubkiem niekapkiem. Wstaję szybciej. Siedzę już dość długo. Wczoraj zjedliśmy sushi nawet:)
Dzis odpowiedział dr. Furmanek na mój mail. Uspokoił mnie, że takie bóle są normalne. Jednka kichać nie zalecił:)
W piątek mnie obejrzy.
W zasadzie po przeczytaniu maila od niego od razu zrobiło mi się lepiej, jakby mniej bolało:)))

Ciekawostka. Przed wyjazdem do szpitala ważyłam 63 kg. Dziś ważę 60.
Więc nie jest źle. Do mojej wagi pozostało zrzucić 8 kg:)

Ps. Dziś wieczorkiem udalo sie pstryknac zdjecia. Ten sam bok, co do tej pory wyglada tak:

20130602-220530.jpg

20130602-220546.jpg

[kashmer] Dzień Dziecka i pierwszy nerwik

Wróciłam bez Pana Oponki. Mąż nie był zmartwiony. Biedny, wie co go czeka… Juz ma tydzien za soba zajmowania sie dzieciakami…. A tu jeszcze doszla kaleka:)
Brzuch jakby nie lepiej. Odzywa sie miesien. Moze od tego kichniecia? Boli glownie przy ruchach, na wysokosci przepony, jakby 10 cm w dol od mostka i troszke w prawo. Nie wiem, czy to normalne, czy kochnieciem cos tam zrobilam. Nie jest to bol, z ktorym nie idzie sie zyc. Spokojnie da sie wyrrzymac. Czasem boli tak jakby parzyl.
7 czerwca mam sie spotkac z Furmankiem. Dzis nawet napisalam mu maila. Ciekawe, czy zdazy odpowiedziec do piatku…
Oby jutro bylo lepiej. Na razie mam wrazenie ze moja rekonwalescencja stoi w miejscu.

Ps. Warto miec obok kubek. Niekapek. Na wypadek drapania w gardle. Mozna popic w kazdej pozycji, bo gdy czlowiek sie zakrztusi- sztuka nie kaszlniecia jest ciezka do opanowania jednoczesnie biegajac i szukajac wody…

Ps. 2. Nalezy pamietac tez, zeby wziac na operacje oslone dla zolaka. Leci sie na antybootykach przez tydzien po operacji.
Ja juz czuje efekty uboczne. Zaczyna mnie swedziec tu i tam…. Plus szwy i dziurki po drenach. Drapac sie chce!!!
Jednym slowem czekam na jutro… lepsze jutro…

[kashmer] Powrót do domu

Dzisiejsza noc w hotelu przespałam juz w pozycji leżącej. Jakos nie wiem czemu wymyslilam sobie, zeby spac w pozycji siedzacej. Przeciez wtedy rano miesnie plecow byly wykonczone. Dzis podroz do domu, ciekawe jak ja zniose.

Podroz znioslam swietnie. Na siedzeniu pasazera, odchylony fotel i tyle. Na stacji jednak ledwo dostalam w kolejce, by zaplacic za kawe itd. Jednak chodzenie w przygarbionej pozycji jest potwornie niewygodne.
Ale te 4-5 godzin przezylam w aucie bez problemu. Nic nie bolalo.

[kashmer] Noc trzecia

Czuję nadal, że ciągnie. Poluzowałam troche pas na noc, bo już miałam wrażenie, że z tego ścisku mi oczy wypadną. Śpię w pozycji pół siedzącej- półleżącej. Pod kolanami mam zwiniętą kolejną kołdrę aby nogi były wyżej.
Mam wrażenie, że każdy dzień niesie poprawę. Wczoraj trochę kichałam a potem nieopatrznie żartowałam i wpadłam we własne sidła. Wniosek: kichać nie, śmiać nie. Potem w nocy chciało mi się kaszleć. Kolejny dramat. Trwam:)
Wczoraj przy luzowaniu pasa wreszcie zobaczyłam miejsca liposukcji:

20130530-084948.jpg

Nie wygląda to ładnie:)
Czasem myślę, czemu my kobiety musimy tak cierpieć, żeby znów czuć się kobieco? Czemu nasze ciała po ciążach w większości przypadków ulegają takiej degradacji? Czy to specjalnie obmyślony plan matki natury, która chciałaby powiedzieć: masz dzieci, to teraz na nich się skup a nie na innych samcach!
A co z moim samcem? Ma iść do innej samicy, która jest gładka jak pergamin? A może chodzi o to, że z pomarszczoną samicą zostanie tylko mądry samiec, który rozumie jej stan i ją będzie wspierał, przez co okaże się godnym ojcem swego potomstwa?
Dobra. Przesadzam. Poprawiam matke nature tak czy inaczej:) mam w dupie jej przesłanki. Ja mam być gładka i już.
Tak dzis wygladam:

20130530-202201.jpg

20130530-202224.jpg

[kashmer] Wieczorek z kichem

Jak zwykle pod wieczór większe rwanie. Najgorsze jest to, że kichnęłam. Teraz już wiem, że nie należy tego robić. Mięsień na wysokości przepony dał o sobie znać jakby uległ oparzeniu. Przeszlo po 10 minutach…
Od razu poprosiłam przyjaciół, ze przed kichnieciem, kiedy ich uprzedze, mają we mnie czymś rzucić albo odwlec moją uwagę. Moze być rownież przedwczesne „na zdrowie”. To podobno działa:)
Dziś w zasadzie mogłabym już wracać do domu. Ale jezeli jutro kichne dwa razy?:) pewnie wrócę do Furmanka:)

[kashmer] Ostatni dzień w szpitalu

Dziś od rana wstaję. Ból do zniesienia. Nie jest źle. W zasadzie nie boli nadal. Tylko kiedy sie poruszam.
Chodzę zgarbiona i wolniutko.
Mam pas, który nieźle mnie cisnie, jeszcze dreny też. Na razie przechodzę kilka kroczków. Mam nadzieję, że do jutra już będzie lepiej.
Dziś wychodzę stąd koło 13:00. Czekam na dr. Furmanka, musi przyjsc mnie obejrzeć.
Zdjęto mi również moje seksowne pończoszki… Czuję się obdarta z seksapealu:(
Był Furmanek. Oczywiście posmial sie, że pewnie i cycki przyjadę robic:) Chyba ma rację:)
Wyjęcie drenów nieprzyjemne, ale do zniesienia.
Potem już wypis, prowiant w postaci antybiotyków i przeciwbólowych i koniec.
Suma summarum zapomniałam zapłacić za pas:)
Jadę 7 czerwca na zdjęcie szwów i oględziny. Może wtedy sobie przypomną.
Ogólnie warto wyjść po drugiej dobie. Stan zazwyczaj jest taki, że umożliwia samodzielne poruszanie się. Mnie jest trochę niedobrze od leżenia. Boli najbardziej liposukcja oraz szyty mięsień. Nie zawsze przy zabiegu jest to wszystko robione. Ja chyba miałam najcięższy z możliwych wariantów.
Ale: widziałam szwy. Brzuchal płaski. Pępuś na swoim miejscu. Szwy niziutko, bardzo ładnie to wygląda. Nadzieja jest. Decyzja o cyckach zaczyna we mnie dorastać:)

[kashmer] Mnie trochę mniej

Noc przeszła spokojnie. Leżąc na plecach nie czułam bólu w ogóle. Po czasie owszem, przykleiłam się do pościeli, ale dałam rade bez problemu dotrwać do rana.
Jestem zabandażowana w pasie, mam dwa dreny, które wystają mi ze wzgórka łonowego. Po liposukcji bokow czuję się tak (tylko kiedy sie rusze), jakby ktoś kopał mnie leżącą.

20130528-105524.jpg
Po południu ból sie troszkę pojawił. Pewnie dlatego, że juz 3 razy wstałam. Troszkę się przeszłam. Zszyty mięsień daje o sobie znać i w zasadzie to głównie jego czuję. Ale nadal nie jest to ból porównywaly z tym, po cesarskim cięciu.
Na obiad dostałam zapiekankę mięsną z… kalafiorem. Nie zjadłam. To zabójcze po operacji na brzuch. Przecież powinno się jeść same lekko strawne potrawy. Najlepiej mieć ze sobą coś na wzdęcia.
Opieka świetna nadal. Nie ma na co narzekać. Kolejna różnica między Polska a Czechami.
Mysle o dokupieniu doby szpitalnej. Dwie to na brzuch chyba mało. Jutro nie będę się czuła o niebo lepiej… Boję się, że nie dojde na parking. Kiedy wstaję, to najpierw mam problem ze złapaniem oddechu. Potem kręci się w głowie. Potem dociera, że nie mogę sie wyprostowac i boli każdy krok. Ciągną się opatrunki, ciągną szwy. Boli potem powrót do łóżka. Jest ono dość wysoko. Niewygodnie sie z niego złazi, włazi. Naprawdę mam nadzieję na lepsze jutro. Po południu widzę się z dr. Furmankiem. Ma zdjąć dreny. Pewnie cewnik też odpadnie i zaczną się krucjaty do toalety… A na razie tak wygodnie…:)
Oto moje posiłki:
Śniadanko:

20130528-183639.jpg
Obiad:

20130528-183704.jpg

20130528-183729.jpg

[kashmer] Operacja

Przed operacja konsultacja.
Dr. Furmanek obejrzal mnie starannie, pstryknal fotki. Pan Oponka zostal uwieczniony, zanim zginie:)
Po konsultacji wygladalam jak material do wyciecia wzoru. Cala pomazana. Mam rozstep miesni- okolo 3-4 cm. To podobno sporo. Oraz to zreszta jest glowna przyczyna mojej operacji. Z reszta daloby sie zyc, jezeli tylko ten miesien by nie bolal itd.
Powrot na oddzial. Dostalam ponczochy obciskajace oraz zostalam zacewnikowana. Nie boli. Bardziej nie przyjemne, ale nie boli. Potem chcialo mi sie sikac non stop. Dostalam tableteczke glupiego jasia.
Doslowanie za chwilke juz na lozko i jazda na sale:) godzina 15:00.
Ciemnosc, widze ciemnosc.
Pobudka. Godzina 20:00
Spac sie chce. Bol przy ruchu. Ale nie jest zle. Slabo i kreci sie w glowie. Ide spac. Zimno jak cholera. Telepie sie. Mam juz 4 koce na sobie:)
Dalej telepie:)
Spac.
24:00 przeszlam na czuwanie. Nie boli jak leze bez ruchu. Ale czuje ze ruch to bol. Dosc spory bol. Nie ruszam sie wiec wcale. Na nodze troche zwinela sie ponczocha. I przez to zaczela bolec pieta jakbym w cos przywalila. Poprawiono ponczoche- pieta nie boli. Dziwne:)) co mnie jeszcze zadziwi?
Aby do rana.

[kashmer] Bieganina w szpitalu. Koszta.

Dzień się rozpoczął.
Ranek na czczczo.
Potem wyjazd do szpitala. 20 minut i juz na miejscu.
Szpital duzy, ladny, w przepieknej okolicy. Ptaszki spiewaja, dookola góry.
To normalny szpital w Trzyncu, dla ludzi, gdzie po prostu chirurgia plastyczna otworzyla sie dla „innych”. Mowia po polsku, sa mili. Nie ma tu tej wrogosci do pacjenta, ze zajmuje czas.
Następnie cała bieganina. Najpierw góra, pokazac sie, ze jestem na 3 pietrze, potem dół- minus dwa, wywiad anestezjologiczny, potem pobranie krwi, moczu na -1. Sprawe podrozowania po szpitalu ulatwiaja strzalki:

20130528-071416.jpg

20130528-071532.jpg
Smiesznie sie zrobilo, kiedy poinformowano mnie, zebym wziela numerek do pobrania krwi. Szukajac automatu jak u nas- znalazlam cos takiego:

20130528-075909.jpg
Bardziej uwazni dostrzega o co chodzi:)
Potem do kasy zapłacić. Cena operacji: 22200 CZK, do tego liposukcja 10000 CZK + pobyt w szpitalu 1200 CZK/doba. Można kartą. Koszt pasa elastycznego: 700 CZK, ale tę kwotę w koronach albo przelewem gdzieś indziej. Nie w kasie na parterze. Ogólnie po przeliczeniu mamy w granicach 6tys. zł.
Dalej juz po badaniach na oddzial. Szybka przebierka w pizamke- dresik i wio na gore.
Dostalam pokoj:

20130528-080626.jpg

20130528-080641.jpg
A widok zza okna cudny:

20130528-080714.jpg

20130528-080736.jpg
Warunki bez zarzutu. Lazienka w pokoju. Tam toaleta i prysznic, pod ktorym jest rozkladane krzeselko:

20130528-085359.jpg

Pozostalo czekac na operacje.

[kashmer] Co spakować, czego nie, jak się przygotować

A więc tak. Z uwagi na fakt, iż jestem uzależniona od techniki, moja lista rzeczy do wzięcia w ogóle na wyjazd wyglądała tak:

klapki pod prysznic
ładowarka podwójna do auta
ładowarka ipad/iphone
dres ciążowy
bluza
piżama-koszula ciążowa
skarpety/gacie
spodnie ciążowe
kurtka
laptop/ładowarka
słuchawki
pasta/szczoteczka do zebow/mydło/szampon
ręczniki dwa (mały, duży)
penceta, lusterko
Poduszka, jasiek i koc – spora poducha bardzo się przyda potem podkładać pod kolana, gdy się leży na plecach!!!!
KONIECZNIE wziąć jakiś probiotyk, bo po 7 dniach antybiotyku dostanie cie szału od drapania się TAM:)

KUBEK NIEKAPEK (ratuje życie nie raz)
—-
Teraz dopisek po operacji, co sie przydalo w szpitalu:
W ciągu dwóch dób pobytu raz wyciągnęlam may ręcznik i w dniu wyjscia umylam zeby i sie pod pachami. Szampony, mydła zostaly nietknięte. Przydały się dresy ciążowe, bo w nich naginałam cały tydzień po operacji. Myłam się husteczkami dla dzieci, bo oparrunku do zdjęcia nie należy moczyć. W domu normalne pod uwanie sie itd. Ale cała pod prysznic nie wejdę do 7 czerwca.
Laptop- zbędny. Nie ma mowy, żeby z nim siedzieć. Ja go zostawiłam w hotelu a potrzebny mi jest do synchronizacji z iPadem, na który napakowałam filmów, książek. Sporo obejrzałam, bo tvn player nie działa za granicą. Działa ipla.
Słuchawki- obowiązkowe. Na sali nie jest się samej.
Kapcie/klapki – obowiazkowo. Do chodzenia. Jak juz wspomniałam kąpiel odpada.
Gacie- jedne starczą. Założyłam je dopiero na dzień wyjścia. Do tej pory z uwagi na dreny leżałam bez:)
Na czas pobytu dostaje się wdzianko tamtejsze. Koszule rozpinaną z przodu. I nic więcej nie ma potrzeby nosić.

Kubek niekapek – naprawdę się sprawdza, bo cięzko wypić coś ze szklanki, butelki…

Coś na wzdęcia;)

Udało mi się skorzystać z pencety- brwi wyregulowane na bieżąco.
Nie maluję się wcale, więc wszelkie przybory kosmetyczne odpadają. Jedynie dezodorant/perfumy.
Tam w szpitalu czas głównie na łóżku. Więc telefon-tablet i wszystko. Po narkozie chce się spać. Więc duzo sie śpi.

Należy pamiętać, że w dniu operacji trzeba być zdrowym, nie mieć okresu,na czczo, nie pić przed operacja i nie palić. Ja ostatni alkohol- burbon z whiskey dziabnęłam 25 maja wieczorem. Potem juz nic. Alkohol zaburza narkozę. Podobnie żarcie i picie. Od 26 od 18:00 juz nie jadłam i tylko piłam. Kolejnego dnia, w ktorym mial byc zabieg juz nie jadłam i nie piłam nic. Do 15:00. Najlepiej tak zrobic. Wtedy wybudzenie przebiega łagodnie. Bez wymiotków. Jedynie telepie z zimna.

[kashmer] Plany, co – gdzie – jak

I tak zdecydowałam. Pan Oponka zniknie.

Szpital w Czechach, dr. Furmanek i dzień 27 maj 2013r. 8:00 rano:)

Jutro jadę w podróż. Hotel w Cieszynie. Dam znać jak dojadę. Jadę samochodem z przyjaciółmi, nie sama, ale też nie pociągiem.

Zdecydowaliśmy się na zatrzymanie w Polsce, jakieś kilkanaście km od szpitala, bo inne hotele były zajęte, a przynajmniej te warte uwagi i ładne. Nie chcę przed operacją również biegać i szukać kwater. Chcę z góry zarezerwować, wiedzieć, że kolejny punkt z planu zaklepany. Normalnie nie mam nic przeciwko wariacjom. Znając moich przyjaciół droga do Cieszyna nie obejdzie się bez zawirowań:)

Wracając do tematu. Hotel kosztuje około 60-70 zł za dobę na osobę. Liczę na schludne warunki i wygodne łóżko, wszakże po operacji zamierzam na nim spędzić jednak więcej czasu, niż zwykły. Człowiek.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Żałuję w zasadzie, że nie jadę swoim autem, bo strasznie lubię prowadzić, uspokaja mnie to, jednak sądzę, że z powrotem nie byłaby to już taka idylla.

Poniżej linki dla zainteresowanych:

dr. Furmanek

Hotel Mercury w Cieszynie

Szpital w Trzyncu

[kashmer] Kilka słów o dr. Furmanku i dlaczego Czechy

Czemu akurat Furmanek i Czechy?
O operacji czytałam tony. Zarówno na forach oraz w ogole na medycznych stronach. Dodatkowo obraz dopełniły wspomnienia z cesarek na terenie Polski, gdzie nie dość, ze prowadzenie ciąży dawało wiele do zyczenia (w pierwszej ciazy w ogole nie wykryto u mnie cukrzycy. Powaznej cukrzycy), mialam rozejscie spojenia lonowego, bez lekow, w dodatku mimo opoznienia sie porodu- odesłano ze szpitala, abym sobie znalazła inny. To tak w skrócie. Znalazłam sie wiec w 2007 roku na Wołoskiej, gdzie slowa zlego nie moge powiedzieć na samą operację. Po rozmowie z personelem, zdecydowalismy sie z męzem nawet na pobranie krwi pępowinowej dla komórek macierzystych. Idylla skończyła sie kolejnego dnia, kiedy to z warty nade mna zeszla pani, ktora dostala po cichu od męża 300 zł w łapę. Od 6 rano zaczal się koszmar (cesarka była o 18:00 dnia poprzedniego). Przerzucono mnie juz do innej sali, z innymi kobietami i pomoc sie skonczyla. Jedna z pielegniarek postanowila mnie szybko rozruszac, co zreszta zrozumiale. Jednak nie tak gwaltownie jak jej sie to udalo. Uparla sie, ze zrobi to szybciej niz ja bylam w stanie, co skonczylo sie tragicznie, bo mnie upuscila i szwy w jednym miejscu poluscily. Oczywiscie potem naprawa itd. O ogarnianiu dziecka juz nie wspomne. Matki pozostawione same sobie. W koncu to instynkt, po co je czegokolwiek uczyc. Dzieci nie kapane przez caly ten czas. Teraz pewnie sie to zmienilo. Ale wtedy przezylam koszmar.
Kolejna ciaza, porod w 2011 roku. Lepiej. Nowoczesne lozka, wle opieka tez pozstawiala wiele do zyczenia. Motto „radz sobie sam” jak najbardziej na czasie. Jak fabryka. Twoje miejsce na wage zlota. Ale tam chociaz kapano dzieci i niektore panie byly skore do pomocy. Ale nie na 100%, bo sie przyzwyczaic mogłaś:)

Po ciążach przyszła kolej na wrastające paznokcie. Podejrzewam, że to z uwagi na wagę, która drastycznie mi skoczyła do góry, a potem równie szybko spadła w dół… Trafiłam do kliniki w Moskwie, gdzie profesjonalnie za cenę około 400 zł usunięto wrastający paznokieć (a już nie chodziłam z uwagi na ból, brudziłam wszystkie buty krwią, najmniejszy dotyk powodował przeolbrzymi ból…). Zabieg był wykonany w miejscowym znieczuleniu, które nieprzyjemne było tylko w ciągu pierwszych paru sekund. Usunięto mi wrośniętą płytę paznokcia po boku, dodatkowo (nie znam fachowej terminologii) wgłąb, w korzeń paznokcia i tym samym nadano mu nowy tor wzrostu, ograniczając ten jeden bok. Chodzić już mogłam w bucie tego samego wieczora i od zabiegu nie poczułam bólu ani razu. Niestety po powrocie do Polski dał znać o sobie kolejny paznokieć. Oczywistym było, że nie będę jechać do Moskwy. Po olbrzymich poszukwaniach, gdyż w 2007 roku ciężko było znaleźć klinikę  w Polsce, która usuwa wrastajace paznokcie metodą laserową – udało się. Pojechałam do Łodzi. I tu dramat. Znieczulenie wykonywano kując w wiele miejsc w jednym palcu u nogi, do końca nie zadziałało, ale lekarz był cholernie pewien, że to nieprawda, że cokolwiek czuje. Ja jednak mając porównanie, dokładnie zdawałam sobie sprawę, że zabiegu czuć nie powinnam. Dodatkowo, nie przypalił laserem korzenia i po tej całej męczarni, wszystko zaczęło się paprać, gdyż paznokieć odrastał oczywiście w tym samym miejscu i nadal wrastał… Jakiś koszmar.

Wiec majac za soba tego typu doswiadczenia, kierujac sie opiniami w internecie dziewczyn, ktore juz przetarly szlaki do Czech- zdecydowalam sie na ten sam krok. Wybralam dr. Furmanka, bo doskonale ma opinie. I faktycznie. Jest to czlowiek nadzwyczaj rzeczowy, odpisuje na maile, podczas konsultacji zadnego pytania nie pzostawi bez odpowiedzi. Dodatkowo jest to facet na poziomie, jeszcze mlody- wiec sprawny. Gdzies znalazlam jakies opinie, ze niby sie migal po zabiegu, ktory sie nie udal, ale szczerze, brak zakonczenia, jakichkolwiek info sklania mnie do myslenia, ze jednak bylo to zbyt naciagane. Dodatkowo nalezy pamietac, ze to operacja. Kazdy organizm inaczej znosi narkoze, inaczej sie goi. Utrudnieniem jest dystans, musimy nie rzadko pokonywac wiele kilometrow by tu dotrzec.
Pewne jest jedno. Dla tej opieki i fachowcow naprawde warto. I to chyba najwazniejsze:)
A, ze cena ok- to dodaje mega plus. To nie prawda, ze taka sama jest w Polsce. Jakos nie znalazlam takiej rzeszy zadowolonych klientek:)